Wszyscy oceniają serial z perspektywy gry… A ja nie jestem fanem gier i w TLOU nigdy nie grałem. Oczywiście wiem, o co w grze chodzi (to jednak pewne zjawisko popkulturowe, czytałem o nim, kojarzę ogólny temat i treści) - ale nie grałem.
Natomiast generalnie lubię opowieści rozgrywajcie się w rzeczywistości postapokaliptycznej, więc jak usłyszałem, że ma być serial, to się ucieszyłem.
Tak więc z perspektywy kogoś, kto w grę nie grał (i nie panuje): pierwszy odcinek był świetny. Doskonale ukazany klimat. Cała pierwsza część, z córką Joela - "spokojne życie" i narastające poczucie zagrożenia. Wszystko wskazuje na to (jak się gry nie zna…), że córka będzie jedną z głównych bohaterek, że rozwinie się historia pt. "Ojciec z córką przedzierają się przez postapokaliptyczny świat" - a tu twist, córka ginie.
Klimat "strefy kwarantanny" pokazany kapitalnie. Aktorzy - dla mnie bomba. Pascal jako gość zgorzkniały i zmęczony życiem, który "budzi się" pod wpływem nowych perspektyw. Bella Ramsey jako "dzikie dziecko" (sierota, wychowana w wojskowej szkole dyktatury) moim zdaniem sprawdza się na razie świetnie. Nawet Anna Torv, która (to moja prywatna opinia, rzecz prosta) w większości ról jest dość drewniana, tu jest wiarygodna.
Jeśli świat "na zewnątrz" pokazany w kolejnych odcinkach będzie wizualnie równie przemyślany jak to, co widzieliśmy dotąd, to nie mam zastrzeżeń.
"Gwiazdek" po pierwszym odcinku nie daję, ale na razie jestem "za".