raczej miałam na myśli specyficzny, zaskakujący humor, nietuzinkowe żarty niekoniecznie tylko słowne i wplecione sceny z przymrużeniem oka, ale skoro już mnie tak ładnie oceniłeś z góry, to spoko.
Sorry ale nie znalazłem takich. Żarty były raczej wymuszone. Nie widzę nic śmiesznego w drwinach z czyjejś śmierci.
naprawdę?
nie wydawało Ci się ironicznie zabawne przerobienie kolegi na paliwo do auta? ani trzymanie drugiego w lodówce z której ostentacyjnie wyjmowali butelki z piwem? jeśli to nie jest czarny humor, to ja nie wiem co to jest.
Beszczeszczenie zmarłych/zombie? Raczej nie jest śmieszne. Nie wiem czy fajne jest trzymanie trupa w lodówce z piwem. To już zakrawa na nekrofilskie zabawy...
czy bezczeszczenie? sądzisz, że bohaterowie właśnie taki mieli zamiar? że uzyskiwali z kolegi-zombie paliwo po to, by zbezcześcić jego zwłoki? to ciekawy punkt widzenia.
'fajne', a co w ogóle znaczy słowo 'fajne'? samo w sobie raczej ani 'fajne', ani zabawne, zabawne za to było ich podejście do tego w tej konkretnej scenie.
masz tak kompletnie różną postawę wobec tego filmu od mojej, że aż się dziwię, że rozmawiamy o tej samej produkcji.
Trzeba potrafić odróżnić fikcję od rzeczywistości. Jeśli jesteś taki słaby psychicznie, to lepiej nie bierz się za horrory.
Na filmie rzeczywiście można było się dobrze bawić. Momentami panował czarny humor i były niezłe przegięcia, by w innej chwili obraz sięgnął bardziej dramatycznego klimatu. Nie widzę sensu Waszej kłótni, zwłaszcza Twoich wpisów sceptyku. Takie filmy jak ten robi się z przymrużeniem oka i nie każdą kwestię pokazaną w "Wyrmwood" możesz traktować na serio, bo nie ma to większego sensu. I właśnie za tę dwoistość film bardzo mi się podobał. Muszę potwierdzić, że w kinie zombie jest to niejaki powiew świeżości. Wiadomo, że koła od nowa się nie wymyśli, ale twórcy bardzo sprawnie operowali w zadanym gatunku i powstał naprawdę ciekawy obraz.
Ode mnie 8/10. Australijczycy widać potrafią;)
zgadzam się zdecydowanie, to nie jest zwykły ( - czytaj odgrzewany) film o zombie. żaden świt, dzień czy inna część dnia należąca do żywych trupów (nie umniejszając ich kunsztowi). coś nowego, coś innego. na dodatek ujętego w krzywym zwierciadle panującej rzeczywistości.
jak jeszcze raz to napiszesz, to będę się naśmiewać z ironii sytuacji przez pół wieczoru (;
Lubie tematykę zombie a każdy kolejny film czy serial nie wnosił do tej tematyki zupełnie nic, udało się to dopiero wyrmwood w którym jeden z bohaterów porównał apokalipsę zombie do sądu ostatecznego, do tej pory nigdy tak na to nie patrzyłem a również można doszukać się w tym porównania do potopu i arki Noego - apokalipsa zombie może być taką formą oczyszczenia świata. Kolejną fajną kwestią była wyjaśnienie tego, iż ludzie zależnie od grupy krwi są podatni na przemianę bądź nie. No i ostatnia sprawa - poliwotwórcze wyziewy zombie które w dzień są wolne natomiast w nocy szybkie i podwójnie niebezpieczne, ten motyw podobał mi się najbardziej i uważam, że wielu reżyserów mogłoby z tego zaczerpnąć inspirację do swoich filmów.
Ja sam nie wiem, czego się spodziewałem... Dobra rozrywka, na szczęście nie jakiś horror (nie przepadam), Bianca Bradey super (nie wiem jak gra, ale wygląda świetnie), humor jest (australijski angielski sam w sobie jest trochę śmieszny)... Polecam.
no właśnie, humor dość mocno angielski, prawda? bardzo czarny i bardzo specyficzny. nie spodziewałam się tego po Australijczykach, miłe zaskoczenie, miłe.
Mi również bardzo podobały się wstawki komediowe, które dzięki odpowiednim aktorom wyszły wprost zajebiście. Film po prostu mega, od początku do końca!